Jak tylko zaczął się mój urop ucieklismy nad morze. Tak "ucieklismy" to dobre słowo, bo jeszcze w dniu wyjazdu miałam ważny egazmin. Wróciłam do domu po 14, szybkie pakowanie i witaj przygodo :) Podróż była długa i męcząca, ale rano, bardzo wcześnie rano byliśmy na miejscu. Nie mogliśmy jeszcze się zameldować, więc od razu udaliśmy się zobaczyć morze. Przywitało nas cudowne, rześkie powietrze, dużo mew i absolutnie cudowne świnoujska plaża. Było cudownie. Dawno upragnione wakacje w 100% spełniły nasze oczekiwania. Dom wczasowy położony przy promenadzie, 5 minut do morza był doskonałym wyborem. Wiadomo, że dwu i pięciolatek na plaży potrzebuje absolutnie wszystkiego! Kanapki, napoje, przekąski, dmuchana ogromna ryba oraz mały basenik, dwa komplety łopatek, wiaderek oraz akcesoriów do piasku . My skromnie, tylko dwa leżaki i parawan. ;) Ufff! Bywało ciężko :) Jednak radość dzieciaków: bezcenna! Warto było mieć to wszystko przy sobie, bo conajmniej cztery godziny beztroskiej zabawy na plaży mieliśmy gwarantowane. Wszystko, co dobre, szybko się kończy i tak też jedenaście wspaniałych dni dobiegło końca. W drodze powrotnej nie byliśmy jednak smutni, bo przecież wracaliśmy do naszego DOMU. Dzieciaki stęskniły się do swoich zabawek, do ogrodu pełnego wspaniałych miejsc do zabawy i do reszty naszej wielopokoleniowej rodziny.
Szaleństwo na plaży.
Fajne ptaszyska ;)
Zazdroszczę wakacji :) ładne zdjęcia .pozdrawiam i zapraszam również do nas :)
OdpowiedzUsuńhttp://swiatamelki.blogspot.com
Witam Cię serdecznie! Dziękuję za komentarz, chyba jesteś pierwsza :) Oczywiście,że bedę do Ciebie zaglądać, zwłaszcza,że uwielbiam wszystkie dzieci bez wyjątku. Miłego dnia!
Usuń