Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

Juz czas, juz czas przygodę zacząć czas! :)))

Cały lipiec spędziliśmy w domu. Lubię tu być, bo tu czuję się najlepiej. Jednak przyszedł czas na wyjazd, bo nawet najlepsze domowe pielesze zaczynają w końcu uwierać ;)  Prawie spakowani, lekko podekscytowani zaraz ruszamy.  Dwa tygodnie z daleka od domu i ogrodu, ale zostawiam wszystko w najlepszych rękach, w końcu to dom wielopokoleniowy :))) Pisać raczej nie będę, ale zaglądać do blogosfery pewnie tak. Ściskam i do miłego!

Róże i powojniki, czyli jak obsadziłam pagodę oraz cukiniowe zbiory.

Ostatnie kilka dni możemy określić mianem prawdziwego upalnego lata. Uff jest ciepło, bardzo ciepło. W nocy burzowo-deszczowo i w takiej aurze wszystko rośnie na potęgę. Na naszym warzywniaku można się już nieźle obłowić :) Ostatnio zerwałam pierwsze, młodziutkie cukinie, które zainspirowały mnie do zrobienia letniego obiadu z cukinią właśnie  w roli głównej.                                                                *** W tym roku udało mi się zrealizować plan z jesieni zeszłego roku. Obsadzenie altany było dla mnie prawdziwą przyjemnością. Pierwotnie myślałam o samych różach jednak zdecydowałam się na dodanie powojników. I co mi z tego wyszło? UDAŁO SIĘ:))) Nie mogło być inaczej. Wszystkie zasadzone roślinki miały swój debiut w postaci pięknie kwitnących kwiatów. Na prawdziwy gąszcz kwiatów przyjdzie mi jeszcze poczekać, ale już teraz jest miło. Oto one - moje małe dumy:))) Te róże w momencie kwitnienia pachniały obłędnie! Clematis "Hag

Niedzielnie i bardzo owocowo :)

Mogłabym  nie pracować zawodowo. Serio. Dokładniej chodzi mi to, aby nie musieć opuszczać bezpiecznego azylu jakim jest DOM. Pracować z domu, tylko czasem musieć wyjeżdżać, aby dopełnić obowiązków. O tak, tak byłoby idealnie :) Urlop mnie rozpuścił, ukoił moje nerwy, wygonił resztki stresu, wprowadził moje ciało i umysł w prawdziwy błogostan. Budzę się rano, kierując spojrzenie za okno. Od razu wiem, jaka aura panuje na zewnątrz. Mam czas na leniwe przeciąganie się, ale tylko chwilę, bo niemal od razu słyszę tupot bosych stóp i już są, chłopaki w natarciu. :) Leniuchujemy więc razem. Poranne rozmowy, całusy, przytulanie. Zawsze ciężko z takiego łóżka wstać, ale muszę ruszać do kuchni. Kawa parzona z całym rytuałem, pyszne omlety, naleśniki nieśpiesznie jedzone  -  to chwile na które nie można sobie pozwolić w szarości dnia codziennego. Ja nie należę do ludzi, którzy poddają się torturom, aby tylko zrzucić dwa kolejne kilogramy. I mam tu moi drodzy na myśli tortury smaku. Letnie smaki

Jak zmienić salon z boazerią?

Mój salon był ostatnim pomieszczeniem, który wymagał kapitalnego remontu. Przed rozpoczęciem prac na ścianach praktycznie do sufitu była stara boazeria. Jej kolor, faktura i wszystko naraz wprowadzała mnie w depresję. Jednak remont takiej dużej powierzchni zwłaszcza z małymi dziećmi wiązał się z ogromnymi nakładami siły oraz oczywiście pieniędzy. Jednak po remoncie przedpokoju, pewnego styczniowego poranka, kiedy po pracy wróciłam do domu zobaczyłam w moim salonie gruz. Mąż wybił część ścianki z salonu do kuchni, aby ją "otworzyć". Po gruzie chodzili chłopcy uśmiechnięci od ucha do ucha :))) I tak rozpoczęły się WIELKIE  zmiany w naszym salonie. W ruch poszedł łom i zaczęliśmy odrywać boazerie od ścian. Po jej oderwaniu już zrobiło mi się lepiej ponieważ pozbyliśmy się znienawidzonego koloru! Teraz mogło być już tylko lepiej. Na ściany poszły płyty kartonowo-gipsowe. Następnie zaczęliśmy budować kominek, który pokazałam Wam w poprzednim poście. Potem malowanie. Użyliśmy dok