Uwielbiam grudzień. Ja, dzieci, cała moja rodzina i pewnie większość z Was. W domu robi się przytulniej, z czeluści szafy powoli wyciągam wszystkie gwiazdkowe ozdoby, których nigdy nie mam dosyć. Co roku zresztą dokupuję coś nowego i tym sposobem z pudełeczka robi się wielkie pudło świątecznych błyskotek.
W tym roku wyjątkowo wcześnie zaczęłam ozdabiać dom, bo już pod koniec listopada. Zaczęłam od światełek, lampeczek i innych światłodajnych rzeczy, dzięki którym ciemność za oknem nie przeraża mnie tak bardzo. A ciemność na wsi może przytłoczyć, uwierzcie mi na słowo. Można łatwo popaść w zimowe przygnębienie, jednak kiedy otulimy dom światłem od razu zmienia się nasza perspektywa.
Grudzień to kolor czerwony. Oczywiście trendy, moda czy wreszcie codzienna kolorystyka w naszych domach może ten symboliczny świąteczny kolor wyeliminować, jednak to właśnie w nim tkwi świąteczna siła. Idąc za ciosem wprowadziłam do naszego salonu kilka barwnych świątecznych akcentów. Wczorajsze mikołajki to był jeden z tych dni na który czekają wszystkie dzieci. Rozwieszanie skarpet, przygotowywanie ciasteczek, pisanie list i niekończąca się lista dziecięcych marzeń do spełnienia. Przy okazji wyjęłam mój aparat, aby uwiecznić grudniowe momenty. Po jakimś czasie uwielbiam wracać do takich kadrów i wspominać wszystkie szczęśliwe chwile spędzone w naszym domu.
Jak widzicie kominek stał się nie tylko źródłem ciepła, ale niejako centrum świątecznych ozdób. Jeśli dodać do tego klimatu unoszący się zapach piernika i kawy z cynamonem to ja już jestem jedna nogą w świątecznym klimacie. A czy Wy na święta godzicie się z czerwienią? Napiszcie koniecznie :*
Komentarze
Prześlij komentarz