Ostatnio wzięłam się za porządki na strychu. Ile my tam rzeczy poupychaliśmy....Wstyd się przyznać. Jednak nie ma tego złego.... Z czeluści starej dębowej szafy dziadka wydobyłam lustro. Dostałam je na urodziny w latach 90-tych. Lustro niewielkie,w ramie no cóż... złociutkiej. Nijak nie pasującej do aktualnego anturażu salonu. Nie zastanawiając się długo zniosłam zapomniany prezent. Kupiłam odpowiednią farbę, pędzel i do dzieła! W jedno popołudnie sprawiłam sobie nową rzecz do salonu:)
Ciesze się, że nie wyrzuciłam tego lustra i znów wisi dumnie w centralnej części domu i na nowo cieszy nasze oczy. Zawsze chętnie się w nim przeglądam wchodząc do salonu :) Niebawem znów udam się na strych w poszukiwaniu rzeczy do odnowienia.
Udanego tygodnia kochani blogowicze i oby zrobiło się trochę cieplej, bo najzwyczajniej w świecie już słonka mi potrzeba...
Udanego tygodnia kochani blogowicze i oby zrobiło się trochę cieplej, bo najzwyczajniej w świecie już słonka mi potrzeba...
uwielbiam takie metamorfozy
OdpowiedzUsuńja też, dziękuje :)
UsuńŚwietna decyzja z podarowaniem drugiego życia, lustro wygląda naprawdę wspaniale :)Masz piękną , stylową dekorację :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness :)
Dziękuję Agusia i również pozdrawiam. Też tak czekasz na wiosnę? :)
UsuńLustro wygląda pięknie, ale piękne jest także odbicie :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rower na kominki...zapowiedź wiosennych przejażdżek :)
Pozdrawiam cieplutko :)
dziękuję :* Aniu ja nie mogę się doczekać wszystkich wiosennych przyjemności :)rower,spacer, kawka w ogrodzie... Odbijam pozdrowienia kochana :)
Usuń