Święto Trzech Króli jednoznacznie zamyka dla mnie cały okres okołoświąteczny.
Choinki już nie ma, wszystkie czerwone dekoracje wylądowały w pudłach, zostawiłam tylko te zimowe, srebrzyste i białe. Rogacze, choinki, świece tworzą klimat styczniowego domu. Na zakończenie świątecznego czasu upiekłam gwiazdę makową, zawsze gości na naszym stole, najczęściej na Boże Narodzenie. W tym roku późno, ale na ten smak warto było czekać. Teraz będziemy odrywać kawałki drożdżówki do kawy conajmniej do piątku.
Tu jeszcze przed włożeniem do piekarnika.
Całe święta to był cudowny, rodzinny czas. Owszem mogło być nas więcej przy wigilijnym stole jak to bywało przed laty. Jednak na przyjazd gości mieszkających za granicą nie było nawet sensu czekać. Na pamiątkę wstawiam kilka kadrów.
Dekoracje były wszędzie. Nawięcej tradycyjnie na kominku. Czerwień dozwolona tylko w tym okresie. Poza świętami jak dla mnie jest zbyt intensywna i męczy.
Pod choinką każdy znalazł coś, o czym marzył. Tegoroczny Mikołaj miał wyjątkowo dużo czasu, żeby się przygotować.
Odpoczęłam. Zregenerowałam siły, cieszyłąm się każda chwilą. Nieśpieszne śniadania, długie rozmowy, wspólnie obejrzane filny i książki czytane przy lampie to dla mnie powód do określenia tych świąt szczęśliwymi.
Długie wieczory umilało nam oświetlenie zewnętrzne. W końcu mamy prąd w altanie i można było poszaleć.
Życzę sobie i innym, aby przyszłe święta były tak samo piękne spędzone z tymi, których kochamy.
Komentarze
Prześlij komentarz