Przejdź do głównej zawartości

Wiosna... w domu

Wiosnę czuć już ... w domu. Zniechęcona kompletnym brakiem promieni słonecznych postanowiłam zainwestować w kwiaty w domu.




Jak widać nawet zwykły guzik może świetnie się sprawdzić w wiosennej kompozycji!





Za chwilę pierwszy dzień wiosny i święta. Bardzo radosny czas przed nami, na który nie ukrywam czekam. Tymczasem u nas  babka zagościła do popołudniowej kawy. To ciasto jemy częściej niż tylko w Wielkanoc, bo bardzo smakuje dzieciom i zawsze chętnie po nie sięgają.






 W tle widać "kawałek naszej podłogi" w nowej wersji. O tej zmianie (dokonanej oczywiście w ferie :)) napiszę wkrótce.
Do łez rozbawiła  mnie dziś moja przyjaciółka, która zachęcona chwilowym, bo zaledwie wczorajszym brakiem opadów wystawiła na swój taras stolik kawowy. Niestety tylko po to, aby dzisiaj zobaczyć na nim śnieg. Oto widoki dzisiejszego poranka.


Na takie marcowe igraszki najlepszy jest kominek, który bez zarzutu pracuje pełna parą.

Ja wracam do mojej kawy i książki. Mam jeszcze pół godzinki nim wrócą moi chłopcy. Swoją drogą, dzielni są, bo ja jakoś na basen wcale nie mam ochoty ;) Czy u Was też dzisiaj spadł śnieg?!

Komentarze

  1. Bardzo wiosennie u Ciebie! Guzik jest świetny! Masz oko do detali! Co do babki i tulipanów to bez takich Wielkanoc się nie obędzie :)
    Pozdrawiam i zapraszam Cię również do mnie na bloga:
    Zapraszam serdecznie do polubienia strony bloga!
    www.homemade-stories.blogspot.be

    OdpowiedzUsuń
  2. Aginko piękną, kolorową i na pewno pachnącą wiosnę masz w domu :)
    U mnie na szczęście śniegu nie ma, świeci piękne słońce, ale niestety zimno jest :/
    Pociesza mnie myśl, że święta mają być cieplutkie :))
    Babka wygląda przepysznie, u mnie pachnie chlebkiem, właśnie wyjęłam z piekarnika :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj pojawiło się słonko i od razu wszyscy znaleźliśmy się na zewnątrz :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Czy da się pomalować drzwi z płyty?

Krótko i na temat: tak da się!!! Sama w to nie wierzyłam. Swoje drzwi wybrałam  samodzielnie, ale jeszcze dużo wcześniej, niż zaplanowany kapitalny remont salonu. A teraz po tych wszystkich przemianach głównie kolorystycznych  kompletnie nie pasowały mi do całości. Niby czytałam u koleżanek blogerek, że spokojnie takie drzwi da się pomalować,  to jakoś tak sceptycznie do tego podchodziłam, ale pewnego dnia przechodząc przez jeden z hipermarketów budowlanych natknęłam się na reklamę farby normalnie do wszystkiego. Jako dowód stały jak mur płytki łazienkowe brudno żółte pociągnięte ową farbą. Zdopingowana potrzebą natychmiastowej zmiany chwyciłam od razu dwa pojemniki. W końcu miałam do pomalowania pięć skrzydeł drzwiowych. No i skłamałabym, że to szybka praca, bo trwa to długo wiadomo i malować lubić trzeba. Zmiana jednak jest i to bardzo widoczna. Wreszcie wyciągnęłam mój stolik zdobyczny z Anglii. Na razie służy jako podstawka do kwiatka, ale z czasem znajdę mu inne zastosowanie.

Japońska pagoda

Altany ogrodowe wyrastają wszędzie, jak "grzyby po deszczu'. Owszem mnie również te "domki" ogrodowe przypadły do gustu. Z wielu gotowych modeli nie potrafiłam jednak wybrać takiego wzoru ,żeby się na niego zdecydować. I tu z pomocą przyszedł mój tata :) On to bowiem pewnego jesiennego wieczoru (w zeszłym roku) wymyślił, że zrobi dla mnie japońska pagodę. Na początku nie wierzyłam, że w ogóle się za to zabierze. Jednak nie doceniałam siły tatusia :) Od pomysłu przeszliśmy do czynu. Zakupiliśmy drewno, musieliśmy dokupić parę koniecznych narzędzi i tak to się zaczęło. Nie powiem, że było łatwo. Tato najpierw wykonał miniaturę pagody, która zamierzał wykonać. Jak wiadomo pagody charakteryzują się tym, że dach jest dominantem w  całej konstrukcji. Musiał być odpowiednio podtrzymywany.  Szkielet pagody był gotowy na wiosnę tego roku. Wiedziałam dokładnie, w którym miejscu wymarzona altana miałaby stać, dokładnie tam, gdzie rósł ogromny jałowiec. Nie mogłam pozwolić na z

Jak mieć borówki w przydomowym ogródku?

Lato w pełni, a ja dzisiaj opowiem Wam o tym jak w tym roku postanowiłam dołączyć do grona osób hodujących borówki. Obok malin, truskawek i czereśni to jedne z ulubionych owoców lata naszych dzieci. Zwlekałam z wsadzeniem borówkowych krzaczków, bo słyszałam, że lubią tylko kwaśny odcień ziemi, a u nas takiego zdecydowanie brak. Ale wszystko jest do zrobienia, trzeba wykrzesać z siebie tylko trochę zapału i po prostu wziąć się do pracy. krok 1 wyznaczenie działki lub klombu Miałam do zagospodarowania taki kawałek ziemi za domkiem drewnianym moich dzieci. Pomyślałam, że będzie to idealne miejsce na borówkowy sad, gdyż dzieci będą miały te pyszne owoce na wyciągnięcie ręki .Można zrobić sobie podwyższony klomb, bo borówki będą lepiej rosły bez chwastów, a tak można się tego problemu pozbyć. Ja jednak zostałam przy tradycyjnym obsadzeniu na płaskim terenie.   krok 2 przystosowanie gleby Tak jak pisałam  wcześniej borówki są kwaśnolubne. Musimy ustalić jaki odczyn ma nasza